Nicolas Cage jest dla mnie aktorem wyjątkowym, takim, który budzi we mnie skrajne emocje, jako że wystąpił w najgorszym filmie jakim widziałem (czyli takim, w którym złożono go w ofierze na słomianej kukle) i jednym z najlepszych, a na pewno z najładniejszymi samochodami, które sobie przywłaszczał w 1 minutę. Jak to się dzieje, że człowiek może grać:
- genialne role dobrych bohaterów w dobrych filmach ("60 sekund") i w kiepskich filmach ("Polowanie na Czarownice"),
- romantyka ("Miasto Aniołów")
- jałowych bohaterów w średnich filmach ("Skarb Narodów"),
- złych bohaterów w dobrych filmach ("Naciągacze", "Pan Życia i Śmierci"), złych bohaterów
w miernych filmach ("Ghost Rider"),
- niejednoznacznie dobrych ("Zły Porucznik", "8 mm") w filmach bardzo "alternatywnych".
Mówi się, że Nicolas Cage im bujniejszą czuprynę zapuści, tym film jest gorszy. Nie do końca to prawda, choć Oscara dostał w krótko ściętej fryzurze, a w Polowaniu na Czarownicę miał niewąską szopę. Jednakże w "Con Air" miał on długie włosy, a film bardzo dobrze wspominam.
Ostatnio zdarzyło mi się oglądnąć genialny film "Drive Angry", w którym Nicolas miał włosy nie za długie i nie za krótkie, podobnie jak w "Ostatnim Zleceniu". Dawno tak dobrze się nie ubawiłem.
To była czysta rozkosz! Szatany, pościgi, ostry seks, mnóstwo krwi i flaków!
Lecę, bo dogoni mnie jakiś Księgowy!
xoxo
bugajek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz