sobota, 3 grudnia 2011

Evolution of music?

Kilka lat temu Ciara wydała album "Evolution of music". Był to album utrzymany w soulowym, hip-hopowym tonie, jak przystało na wokalistkę r'n'b. Jednak był to album słaby i może zbyt ewolucyjny? Podobnie mierny okazał się w swoim czasie album Pharrella "In my mind". Miało być piknie, wyszło nudno... Czyżby coś, co można byłoby nazwać "czarną muzyką" się zepsuło?
Trzeba było wymyślić coś innego, nowego. I nagle Afroamerykanie (albo ich producenci) odkryli rewolucyjny styl: robienie z siebie pajaców skaczących do czegoś, co w zamierzeniu miało być dancem/housem/techno. Nie wiem od czego się to zaczęło, ale z chęcia przytoczę kilka przykładów. Rihanna zaczęła od całkiem znośnych kawałków, żeby skończyć jako sado-maso Ruhana. Najbardziej przykro zrobiło mi się, gdy zobaczyłem ikonę amerykańskiego rapu mówiącą (dobrze, że nie śpiewał) w jednej piosence, że chciałby sprawić, by jakaś kobieta, mam nadzieję, się spociła.
A gdzie skaczące low-raidery i kultowe pianinko? Na pocieszenie zostały cycki w teledyskach... Ponadto cała masa czarnych gwiazd i "gwiazd" przerzuciła się na wątpliwe taneczne rytmy: Chris Brown, Flo-Rida, Akon, Usher... Ostatnio, moim faworytem jest Taio Cruz, do umcyk-cykowego rytmu śpiewa o tym, że "ma kaca, bo musiał wypić za dużo". Inteligentny tekst do tępej łupaniny.
Jakby tego było mało, na ten tryb szybkiego nachapania się bez wysiłku i wystąpienia
w imprezowym teledysku ("wszyscy chcą ze mną robić kawałki o imprezce, człowieku! Pieprzyć to!" - ten tekst jest teraz wyjątkowo na czasie) przechodzi coraz więcej artystów. Black Eyed Peas są tego dobrym przykładem. Ich utworów nie da już się słuchać na trzeźwo. Po kiego penisa im ten syntetyzator, co moduluje im głosy?! I wszędzie ten bum-cyk-cyk. Bardzo dobrym przykładem jest także Linkin Park. Tu mogę powiedzieć tak, że z płyty na płytę było coraz gorzej, aż sięgnęli dna ostatnim wydawnictwem. W żadnym kawałku nie ma ducha chociażby najbardziej komercyjnego, co nie znaczy, że złego "In the end". I ten teledysk, latające wieloryby, ogólnie takie Muchowe klimaty... A teraz pseudo-pop doprawiony nie wiadomo czym, o kiepskich klipach nie wspominając.

A jeszcze niecałe 10 lat temu Eminem śpiewał: "nobody listens to techno"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz