piątek, 9 grudnia 2011

Słoneczny Snæfellsnes

Był 14 sierpnia 2008 roku. Na zwykle dżdżystej Islandii panowało lato stulecia, choć ostatnie takie ciepłe było chyba 7 lat wcześniej. Temperatura dochodziła do +30C, a Natalia i ja nie mieliśmy letnich ciuchów. Jakże ciężko nam się robiło urokliwy spacerek wzdłuż wybrzeża Półwyspu Snaefell. Tą częścią Islandii "opiekuje się" Bardur - półogr, który z powodów rodzinnych (zrzucił bratanka czy kogoś innego z rodziny z klifów Arnastapi, a drugiego bratanka cisnął w szczelinę Rauðfeldsgjá, po tym jak podczas pewnej balangi na zamarzniętym morza, na skutek oderwania się paku lodowego, na którym znajdowała się jego córka, ta popłynęła na niej w siną dal - mówi się że do Grenlandii) postanowił, że he doesn't want to live on this planet anymore i zniknął
w wulkanie Snaefell.

Nieszczęsne klify

Nieszczęsna szczelina



Wracając jednak do spacerku. Przeszliśmy z 8 km w około 2 godziny, aż doszliśmy do latarni na cypelku półwyspu. Po drodze wybrzeże przyjmowało fantastyczne kształty i formy. Od maczug,
po "łupkowate" formacje wkomponowane silnie w klif.


Urokliwe zatoczki napotkane podczas urokliwego spacerku

Czyżby środkowy palec?

Autor w krótkim rękawku

Odwiedziliśmy też kilka miejsc związanych z Bardurem:


Letnia rezydencja Bardura - w tle - hmm jak sobie przypomnę to napiszę
I prywatne jacuzzi - w tle Snaefell - Śnieżna Góra

Będąc już na samym zachodzie zaszliśmy na plażę Djupalon (Głęboka Zatoka). Tam z oceanu, niczym Afrodyta, tyle że brzydsza, wyłonił się Bardur. I następnie podniósł najcięższy z 4 kamieni, które to określają jak silnym mężczyzna się jest. Autor był blisko podniesienia drugiego :) Gdyby był poręczniejszy...


Autor także bardziej przypomina Bardura, aniżeli Afrodytę...
Na sam koniec podjechaliśmy naszym wehikułem mocno żwirowo-szutrową drogą, jak tylko się dało najbliżej, pod Snaefell. Cały szczyt pokryty jest lodowcem o tej samej nazwie z dodatkiem jokull (lodowiec). Zresztą jak wszystko na Islandii stanowi złożenie kilku wyrazów...


Widok z bliska

A tu widok z daleka
Na koniec dnia udaliśmy się z powrotem na camping. Campingi na Islandii mają dwie charakterystyczne cechy: ciężko wbija się śledzie, bo gleby jest mało na wulkanicznym podłożu oraz obecność w sąsiedztwie basenu :)



pozdro
bugajek


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz