wtorek, 6 grudnia 2011

Widzieć cudzymi oczyma

Ostatnimi czasy wiele dni spędziłem na "wyjazdach służbowych". Robota ciągnęła się jak gil
z przeziębionego nosa, niemniej jednak, aby udokumentować postęp prac lub aby pokazać pewne rozwiązania, przesyłałem zdjęcia i kręciłem filmy komórką do szefostwa. Wiadomym jest,
że zdjęcia, nawet te najlepsze, nie oddają w pełni tego, co rzeczywiście jest na danym obrazie. Należałoby też czasem dotknąć obiektu na fotografii lub obejrzeć go z różnych perspektyw.
Z powodu tych niedoskonałości techniki, mój umysł zrodził pewne rozwiązanie (chyba, że już ktoś wcześniej je wymyślił - tak jak śp. kolega wymyślił alternator :).
Zatem jakby można było przejąć kontrolę nad drugą osobą, oczywiście w pewnym zakresie. Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy ja - prosty pracownik biurowy, który nader często przebywa
w terenie - chciałby pokazać szefowi, który jest w biurze, jeden czy drugi problem, który powstał
na robocie, np. trudne zagadnienie z naprawy lagun lub zobaczyć nadchodzący śnieg i niebo mówiące "dziś już nie popracujecie, bo będzie wiało, lało i sypało". Wtedy zadzwoniłbym umysłowym skajpem do prezesa, a on by się do mnie podłączył i mógłby widzieć, słyszeć i czuć to, co ja. Ograniczeniem byłby ruch przejętego ciała, żeby nie doszło do jakiś dziwnych, tudzież obscenicznych sytuacji oraz to, że nie mógłby mnie wykopać z własnego umysłu i ciągle mielibyśmy wpływ.
Proste? Na pewno lepsze od teleportacji ;)

Xoxo
buGi

PS. I nie byłoby, pytań, dlaczego tak wolno robota idzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz